Arla, Cocio Milkshake Raspberry&white chocolate
Test drugiej szansy, po papierosowym niewypale. Tym razem już inny smak, ale ten sam produkt i ten sam sklep.
Stanąwszy przy lodówce, zaczęłam po kolei wyjmować z lodówki wszystkie sztuki różowego Cocio. było ich tak dużo, że kilka musiałam położyć na innych podłodze. Gdy chwyciłam najdalszy kubeczek i już-już miałam odkładać na miejsca resztę... ''W czymś pomóc?!'' ''Aa! Yghmmeeee... nie, dziękuję...'' ''NA PEWNO?!'' ''Na pewno...''. Cóż, przetransportowałam wszystko z powrotem do lodówki, przeszłam do punktu nr 2. Czyli obwąchiwania potencjalnego zakupu dokłądnie z każdej strony. Uff, dymu brak. Tylko tej kasjerce mało oczy na ladę nie wyleciały. Dziwnie na mnie patrząc, wypowiedziałą cenę. Odliczyłam dokładnie, co do grosika. To tylko upewniło ją, że nie jestem ludzką istotą. (Dla sprostowania - jestem)
Informacje:
Skład: mleko o zawartości tłuszczu 3,5% (84%), cukier, białka mleka, odtłuszczone mleko w proszku, biała czekolada 1% ( cukier, masło kakaowe, mleko pełne w proszku, emulgator: lecytyna sojowa , naturalny aromat waniliowy), naturalny aromat malinowy, stabilizator: karagen.
kcal: 103/100g
Piękne, cudowne, urocze, RÓŻOWE opakowanie roztopiło moje serce. Boże, jakie ono jest śliczne! Ideał... Zakochałam się... Ono jest niemal tak bardzo ładne jak bardzo diCaprio jest (ale ten sprzed 20 lat) przystojny. I ta teleskopowa słomka, odkryta przeze mnie w czasach eurorii (trochę mi odbijało po lekach, tiaa...) i nutri drinków!
Kolor i zapach są mi nieznane - nie śmiałam zamachnąć sie na... plastikowe dzieło sztuki.
Smak - słodki, ale nie przesłodzony, idealniebiałoczekoladowy, znutką słodziutkiej, niemal ladrynkowej malinki, zalewa kubki smakowe falą nieskończonej (a jednak skończonej - połknięciem) rozkoszy. Plus perfekcyjnie mleczna konsystencja...
W pamięci objawia mi się otoczony złotą poświatą i z anielskim chórkiem w tle.
Czy ocena potrzebuje jeszcze jakiegoś komentarza? Czy pozostawia jakiś cień wątpliwości?