Diabelski młyn i Mały Książę
Wiem, wiem, miałam zostać, ale... no po prostu nie miałam głowy do zajmowania się blogiem. Przed przerwą dopracowywałam trochę grafikę... Jak widzicie, skończyło się na minimalistycznej bieli. Nie żeby to był ten ''Wielki plan'', ale, jako że moja wyobraźnia granic nie ma, wpadłam na jeszcze lepszy pomysł. Związany z tą samą grafiką, ale już niekoniecznie z blogiem. A więc biel. Szczerze mówiąc, podoba mi się, taka nicość dookoła, och, ach i ech...
Do rzeczy: w niedzielę wybrałam się na jarmark dominikański. I o ile targowisko mnie totalnie nie interesowało, bo nic w nim interesującego nie ma, o tyle ciekawszy wydał mi się diabelski młyn. A raczej koło widokowe. Jak zwał, tak zwał, ważne, co widział. 4 pełne okrążenia za pełne 25zł. Pierwsze jest przerażające. Drugie jest przerażające, ale jednak o pierwiasteczek mniej niż pierwsze, trzecie jest na przyzwyczajenie, a czwarte - podziwiajmy widoki! Chciałabym to kiedyś powtórzyć nocą.
Potem poszłam do Krewetki. W grę wchodziły tylko dwa filmy: Mały Książę i - ewentualnie - Nieracjonalny mężczyzna. Wybrałam miejsce - mniej więcej po środku 4 rzędu. Właściwie chciałam jeszcze bliżej ekranu, ale tam też było ok. Mało brakowało, a usiadłabym w przedostatnim - o zgrozo. Zawsze myślę, że ekran jest na dole monitora...
Poczekałam godzinkę, oglądając ulotki (jeju, kolejne do mojej wielkiej kolekcji), przetrwałam początek, nawet zaśmiałam się kilka razy, a potem nie wytrzymałam. Zobaczyłam węża, najpierw zadrgał mi podbródek, a potem z oczu trysnęła fontanna, i tak już do końca filmu (po seansie jeszcze chwilę siedziałam na kinowej kanapie, próbując się uspokoić). Chrzanić Papierowe miasta czy inne Minionki - ten film to JEDYNA słuszna pozycja na liście ''do obejrzenia''.
Ach, w domu okazało się, że mój bilet (wiecie, jest taka loteria, cinemix) wygrał voucher 1+1, czyli kupuję jeden bilet, drugi mam gratis, do końca września (tak, już wiem na co go wykorzystam - Nigdy nie mów nigdy ze wspaniałą rockową Meryl Streep i Onerepublic w zwiastunie).