top of page

Chmurna

Pilos, Jogun liczi i kwiat czarnego bzu

  • chmurna
  • 20 sie 2015
  • 1 minut(y) czytania

Od teraz posty pojawiać się będą co 2 dni, tak, żebym miała troszkę więcej czasu na życie w realu (i realizację projektów).

Ok, przejdźmy do recenzji.

Czarnego bzu... prawie nie znam, ale zawsze kojarzył mi się z czymś ziołowym, cierpkim i niedobrym. Za to uwielbiam liczi. I chociaż jako takiego samego, surowego nie dane mi było spróbować, zajął malutkie krzesełko w moim sercu (ale to dziwnie brzmi: krzesło w sercu...) dzięki produktom o tymże smaku.

Nie przedłużając: rzadkie to-to strasznie, przesłodzone, niewyraziste - choć nuty liczi były wyczuwalne, to jednak tylko wyczuwalne, nic więcej. Nie ma co owijać w bawełnę, czy wymyślać pierdyliard epitetów. Nie był na tyle dobry ani na tyle zły żeby do czegokolwiek zainspirować. Azja, czyli bogate, mocne smaki i intensywne zapachy nadal siedzi na swoim miejscu na mapie i nigdzie się z tamtąd nie rusza, a już na pewno nie do Joguna.

Zapomniałam o jednym. Bardzo spodobało mi się opakowanie, takie ciemne z owocowym yin yang, oraz śmieszna nazwa. To tyle.

謝謝

 
 
 

Comments


Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
bottom of page